Stało się- mieliśmy kwarantannę. Nie sądziłam, że nas to spotka, a jednak niczego nie można być pewnym. Na kwarantannę trafiliśmy za pośrednictwem Kubusia, który jak się okazało miał styczność z zarażoną osobą, a konkretnie ze swoją nauczycielką.
Jeszcze w środę o 13 odbierałam Kubę z zerówki i nikt w szkole nie miał pojęcia, że to cisza przed burzą. Zaledwie półtorej godziny później dostaliśmy na dzienniku elektronicznym wiadomość od wychowawczyni, że decyzją pani dyrektor obie grupy zerówkowe od następnego dnia idą na kwarantannę. Najpierw było niedowierzanie, a później straszna złość. Emocje sięgnęły zenitu- jaka kwarantanna? Dlaczego to dyrekcja nas wysyła, a nie sanepid? Z kim Kubuś miał kontakt? W międzyczasie telefon do sekretariatu szkoły, gdzie nie wiedzieli, czy będzie oficjalnie kwarantanna, czy tylko zawieszenie zajęć, nie powiedzieli nam również z kim Kuba miał kontakt i jak bliski ten kontakt był. Rozmowa z dyrekcją to samo- oni nic nie wiedzą, czekać, czy odezwie się sanepid. W międzyczasie wiadomość od wychowawczyni, że oczywiście ona źle się wyraziła i pani dyrektor zawiesza zajęcia, a nie nakłada kwarantannę. Rodzice kontaktują się między sobą, niektórzy już mają telefony z sanepidu, więc wiadomo, że i nas czeka kwarantanna. Mąż pojechał na duże zakupy, żebyśmy mieli co jeść, no i czekamy. Emocje opadają i zaczynamy szukać plusów- po pierwsze- dobrze, że nie mamy psa, bo kto by z nim wychodził, po drugie- nareszcie odpoczniemy.
Sanepid dzwoni do nas następnego dnia z rana. Mówią, że Jakub miał kontakt z zarażoną nauczycielką i podają nam ją nawet z imienia i nazwiska (choć domyśliłam się już wcześniej o kogo chodzi). Nauczycielka miała z dziećmi kontakt przez 4 godziny. Kwarantannę nakładają nam na 8 dni, czyli 10 dni od kontaktu (a więc liczone od poniedziałku, nie od środy).
Oczywiście całkowity zakaz opuszczania mieszkania. Na szczęście na początku była brzydka pogoda, więc nawet nam to wszystko na rękę. Trochę trudniej było, kiedy polepszyła się pogoda, ale w zasadzie całkiem dobrze nam się wypoczywało. Początkowo martwiło mnie to, że Filip opuści ponad tydzień szkoły. Zawsze szkoda nam każdego dnia, w którym musi zostać w domu. Szczęście w nieszczęściu, że po dwóch dniach wychowawczyni Filipa idzie na zwolnienie, więc klasa syna ma cały tydzień zastępstwa. Nie lubimy zastępstw, więc od tego momentu cieszymy się, że nie trzeba chodzić.
Cała kwarantanna upłynęła nam zadziwiająco szybko. Odpoczywaliśmy, czytaliśmy książki. Wreszcie znalazłam czas na ułożenie puzzli 1000 elementów. Mogłam bez wyrzutów sumienia cały dzień leżeć w łóżku. Przyjaciółka dwa razy podrzuciła nam pieczywo, ale świeże bułki mieliśmy cały czas, bo mąż bawił się w piekarza i szalał w kuchni. Było...naprawdę fajnie. I nawet chłopcy tylko jeden dzień byli tak niegrzeczni, jak na co dzień.
Prawie codziennie kontrolowała nas policja, aplikacji kwarantanna domowa nie chcieliśmy instalować. Choć przychodziły smsy mówiące,że jest taki obowiązek, tego obowiązku nie ma! Po prostu nie chcesz, nie instalujesz i tyle. Natomiast jeśli chodzi o oficjalne pismo informujące o kwarantannie, znaleźliśmy je w skrzynce pocztowej, jak już mogliśmy wychodzić. Nasza kwarantanna zakończyła się w czwartek, a w piątek pierwsze co zrobiliśmy, to wyruszyliśmy na wycieczkę do lasu. Po tylu dniach w domu potrzebowaliśmy porządnego doltenienia. Dodam jeszcze, że teraz osoby w kwarantannie jeśli nie mają objawów, nie mają również robionych testów. Całe szczęście nas również testy ominęły.
Niestety to nie koniec naszych perypetii z wirusem w szkole. Decyzją sanepidu i dyrekcji cała nasza szkoła w przyszłym tygodniu będzie pracować w systemie zdalnym. Niestety czekają nas lekcje online na platformie teams zamiast realnego kontaktu z nauczycielami i rówieśnikami. Mamy tylko nadzieję, ze sytuacja potrwa jedynie tydzień i 19 października chłopcy będą mogli wrócić do szkoły, bo już za tym bardzo tęsknią.
Co było najgorsze na kwarantannie?
Wbrew pozorom wcale najbardziej uciążliwą rzeczą nie było siedzenie w mieszkaniu. Po tak intensywnym lecie i ciągłych wyjazdach nie doskwierało nam to tak bardzo. Najgorsza była świadomość, że nie możemy opuścić mieszkania gdyby coś się stało. I tutaj moja bujna wyobraźnia miała pole do popisu- ciągle przychodziły mi do głowy jakieś nowe problemy- złamana ręka, nagła choroba, stan zapalny w zębie, rozbita głowa, uszkodzone oko, mój mózg produkował wszystkie możliwe katastrofy jakie mogą przytrafić się chłopcom w czasie szaleństw w mieszkaniu. Na szczęście nic się nie stało. Drugą trudną rzeczą były...śmieci. Tak, bardzo doskwierało nam to, że tych śmieci nie możemy wynosić, a zbierało się każdego dnia więcej.
Jak się przygotować do kwarantanny?
Po pierwsze nie zakładaj, że Ci się to nie przytrafi, bo nie znasz dnia, ani godziny. Ja też uważałam, że prawdopodobieństwo jest niewielkie, a jednak stało się. Szczególnie jeśli masz dzieci szkolne lub przedszkolne masz naprawdę dużą szansę, że prędzej czy później na tą kwarantannę trafisz. Przygotuj się już teraz! Jeśli lubisz czytać-miej jakiś zapas książek w domu. Jeśli szydełkujesz- miej zapas włóczki. Jeśli lubisz układać puzzle, ale na co dzień nie masz czasu- kup te puzzle i niech leżą czekają. Generalnie zadbaj o to, żeby w razie czego mieć w domu coś, co lubisz i co zajmie ci czas. Ja miałam jeszcze diamentowe wyklejanki, ale na nie zabrakło mi czasu, czekają teraz na jakiś wolny wieczór (bo oby nie na następną kwarantannę:D). Natomiast jeśli już są pogłoski, że z kimś tam mieliście kontakt i być może wyślą was na kwarantannę od razu zróbcie sobie większe zakupy, później może nie być takiej możliwości.
Co mnie zaskoczyło?
W całej sytuacji najbardziej zaskoczyło mnie to, jak ludzie są dobrzy. Kiedy tylko mówiliśmy, że jesteśmy w kwarantannie mnóstwo osób oferowało się, że może zrobić nam zakupy. I nie chodzi tu nawet o najbliższą rodzinę, ale również o dalszych znajomych, z którymi na co dzień nie mamy bliskiego kontaktu. To było naprawdę wzruszające, że tak wiele osób oferowało bezinteresowną pomoc.
Oczywiście nie życzę nikomu z Was trafienia na kwarantannę, bo ogólnie rzecz biorąc jest to coś na kształt aresztu tylko, że we własnym mieszkaniu. Ale jeśli już się Wam to przytrafi, to nie przerażajcie się. Wykorzystajcie ten czas na odpoczynek i lenistwo bez wyrzutów sumienia. Nie ma co się denerwować i rozpaczać. Te kilka dni naprawdę szybko mija, a przy okazji można je wykorzystać na zrobienie czegoś fajnego. U mnie puzzle leżałyby pewnie kolejne pół roku, a tak przynajmniej mogę już kupić następne:D
Bardzo pocieszające to co piszesz! Można do tego okresu zamknięcia podejść jak do urlopu, wykorzystać ten czas na rzeczy na które nie było czasu wcześniej jak zaległości w czytaniu. Na szczęście jesteśmy zaopatrzeni w książki i planszówki :) Boję się, że i nas to spotka ale teraz jakoś boję się mniej, dzięki! :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, nie jest to jakaś super przyjemność, ale też nie straszna tragedia, da się przeżyć, a nawet odpocząć.
UsuńMi się nie przytrafiło być na kwarantannie i szczerze mam nadzieję, że tak zostanie. Zapewne nie jest to zbyt przyjemne, ale widzę, że da się wyszukać coś optymistycznego jak czas spędzany razem, czy czytanie książek czy układanki. Jakoś trzeba umilić sobie czas.
OdpowiedzUsuń