Zdradzę Wam tajemnicę- nawet jeśli w domu, w rodzinie Waszym dzieciom wolno wszystko, nie ma absolutnie żadnych granic, to jednak warto wiedzieć, że w kontaktach z innymi, a także w korzystaniu z dobra wspólnego te granice są.
Dzisiaj kilka słów o placach zabaw. Generalnie nie lubię tych miejsc, nudzi mnie siedzenie w jednym miejscu, ale że moje dzieciaki kochają placyki wielką miłością, to zaciskam zęby i muszę przecierpieć.
Taki plac zabaw to kopalnia różnych obserwacji. Staram się nie oceniać innych rodziców, nie obserwować, nie krytykować, na pewno nie wtrącać się. Są jednak sytuacje, które mnie denerwują i o nich dziś napiszę.
Mamy pod naszym blokiem bardzo ładny, nowy, bezpieczny plac zabaw. Cały w cieniu, więc jest idealny nawet w upalne dni. Niestety nie wszyscy rodzice potrafią to miejsce uszanować. W myśl zasady- mojemu dziecku wolno wszystko pozwalają swoim pociechom robić co im się tylko podoba. Cały plac zabaw pokryty jest gąbką, poza miejscem, gdzie rosną trzy drzewa. Drzewa te są ogrodzone kostką i obsypane korą drzew. Tzn były obsypane do czasu, aż jedna mamusia pozwoliła swojej córeczce całą korę poroznosić po placu i rozsypać gdzie tylko się dało. A co niech się córcia bawi, dozorca posprząta. A że teraz okolica drzew już nie wygląda ładnie- nie moja sprawa.
Na placu zabaw jest piaskownica, na wiosnę po brzegi wypełniona piachem. Piachu już jest mało, bo dzieci w ramach zabawy zrobiły piaskownicę na ławkach, na ślizgawce, na huśtawkach. Wszystko oblepione piachem, nie ma gdzie usiąść. A co tam niech się bawią..
Drodzy rodzice, plac zabaw to jest dobro wspólne. To miejsce, gdzie nasze dzieci mają miło spędzać czas. Szanujmy to miejsce. Dzieci się bawią, mają różne pomysły, ale myślę, że pewne zasady warto wpajać od małego. Czy moi chłopcy nigdy nie mieli dziwnych pomysłów? Jasne, że mieli. Wystarczyło wytłumaczyć, że tego robić nie wolno. Tylko tyle.
Pewnej soboty wybraliśmy się na długi spacer, na plac zabaw w centrum miasta, który moi chłopcy uwielbiają. Jest tam masa zabawek, samochodów, koparek, łopat, taczek itd. Dla rodziców wygodne leżaczki- idealnie. Filip dzielnie pokonał dość długą trasę spaceru, nie marudził, wiedział, że na końcu czeka nagroda w postaci zabawy w ciekawym miejscu. Przyszliśmy, dzieci dopadły do tej gigantycznej piaskownicy, my rozłożyliśmy się na leżakach, oczywiście cały czas pilnując naszych chłopców. Do Filipa przyczepił się jeden chłopiec. Najpierw tylko zaczepiał, rozmawiał, Filip był zadowolony, że poznał kolegę. Niestety po chwili chłopczyk zaczął Filipowi i Kubie dokuczać. Wyrywał im zabawki, sypał piachem, rzucał w nich zabawkami. Nie wtrącaliśmy się, bo Filip rewelacyjnie sobie radził- kilkakrotnie prosił chłopca, żeby go zostawił w spokoju, mówił wprost, że nie ma ochoty na taką zabawę. W pewnym momencie widzieliśmy, że Filip był już mocno zirytowany, przeszedł taki kawał w oczekiwaniu na zabawę, a tymczasem nie mógł się bawić, bo chłopczyk dokuczał mu non stop i coraz bardziej. Co robiła mamusia? Ano nic. Z głupawym uśmieszkiem patrzyła jak jej dziecko dokucza innym. W pewnym momencie chłopczyk nazbierał cały stos plastikowych talerzyków i jeden po drugim rzucał w Filipa. Fifi chciał mu te talerzyki zabrać, a wtedy chłopczyk go uderzył. I to był ten moment, kiedy w nas się zagotowało. Mój mąż spokojnym głosem powiedział- kolego, czy ty możesz nie bić mojego syna? Nie zgadniecie co było dalej...To jedno zdanie rozpętało burzę. Matka chłopca zerwała się, zaczęła na nas wrzeszczeć, że nie mamy prawa zwrócić uwagi jej synowi, zaczęła nam grozić, że wezwie ochronę (plac zabaw należy do centrum handlowego), zaczęła się ciskać, wpadać na te leżaki, wrzeszczeć tak, że ludzie się oglądali, a jej dziecko schowało się w najdalszy kąt. My też powiedzieliśmy parę słów, bo sytuacja wyprowadziła nas z równowagi. W końcu obrażona mamusia złapała swoje dziecko i zabrała z placu zabaw wrzeszcząc na nas, że idzie sobie gdzie indziej...
Dzieci mają swój świat, swoje spory, nie zawsze warto się wtrącać. Jednak czasami sytuacja tego wymaga. Ja wiem, że dla ciebie twoje dziecko jest święte i najważniejsze, dla mnie moje też. Ale są sytuacje, kiedy trzeba spojrzeć obiektywnie. Widząc, że dzieciak dokucza innym, nie pozwala się bawić, że dzieci go proszą, żeby je zostawił w spokoju, powinnaś zareagować. Wytłumaczyć swojemu dziecku, że nie wolno innym dokuczać, sypać piachem, rzucać zabawkami. Że trzeba uszanować prośbę innej osoby jeśli jasno mówi, że nie ma ochoty na wspólną zabawę. Jeśli tego nie robisz wychowujesz taką nachalną osobę, która swoją obecnością męczy innych.
Drodzy rodzice, szanujmy siebie nawzajem, szanujmy swoje dzieci, ale także inne. Naprawdę warto od małego tłumaczyć dzieciom co wolno, a czego nie. Uczyć je, że są granice. Wszędzie, w domu, na ulicy, w sklepie, na placu, zabaw, w szkole, przedszkolu. Granice nie są niczym złym, nie ograniczają wolności. Uczmy dzieci szanować dobro wspólne i szanować innych ludzi.
Dzisiaj kilka słów o placach zabaw. Generalnie nie lubię tych miejsc, nudzi mnie siedzenie w jednym miejscu, ale że moje dzieciaki kochają placyki wielką miłością, to zaciskam zęby i muszę przecierpieć.
Taki plac zabaw to kopalnia różnych obserwacji. Staram się nie oceniać innych rodziców, nie obserwować, nie krytykować, na pewno nie wtrącać się. Są jednak sytuacje, które mnie denerwują i o nich dziś napiszę.
Mamy pod naszym blokiem bardzo ładny, nowy, bezpieczny plac zabaw. Cały w cieniu, więc jest idealny nawet w upalne dni. Niestety nie wszyscy rodzice potrafią to miejsce uszanować. W myśl zasady- mojemu dziecku wolno wszystko pozwalają swoim pociechom robić co im się tylko podoba. Cały plac zabaw pokryty jest gąbką, poza miejscem, gdzie rosną trzy drzewa. Drzewa te są ogrodzone kostką i obsypane korą drzew. Tzn były obsypane do czasu, aż jedna mamusia pozwoliła swojej córeczce całą korę poroznosić po placu i rozsypać gdzie tylko się dało. A co niech się córcia bawi, dozorca posprząta. A że teraz okolica drzew już nie wygląda ładnie- nie moja sprawa.
Na placu zabaw jest piaskownica, na wiosnę po brzegi wypełniona piachem. Piachu już jest mało, bo dzieci w ramach zabawy zrobiły piaskownicę na ławkach, na ślizgawce, na huśtawkach. Wszystko oblepione piachem, nie ma gdzie usiąść. A co tam niech się bawią..
Drodzy rodzice, plac zabaw to jest dobro wspólne. To miejsce, gdzie nasze dzieci mają miło spędzać czas. Szanujmy to miejsce. Dzieci się bawią, mają różne pomysły, ale myślę, że pewne zasady warto wpajać od małego. Czy moi chłopcy nigdy nie mieli dziwnych pomysłów? Jasne, że mieli. Wystarczyło wytłumaczyć, że tego robić nie wolno. Tylko tyle.
Pewnej soboty wybraliśmy się na długi spacer, na plac zabaw w centrum miasta, który moi chłopcy uwielbiają. Jest tam masa zabawek, samochodów, koparek, łopat, taczek itd. Dla rodziców wygodne leżaczki- idealnie. Filip dzielnie pokonał dość długą trasę spaceru, nie marudził, wiedział, że na końcu czeka nagroda w postaci zabawy w ciekawym miejscu. Przyszliśmy, dzieci dopadły do tej gigantycznej piaskownicy, my rozłożyliśmy się na leżakach, oczywiście cały czas pilnując naszych chłopców. Do Filipa przyczepił się jeden chłopiec. Najpierw tylko zaczepiał, rozmawiał, Filip był zadowolony, że poznał kolegę. Niestety po chwili chłopczyk zaczął Filipowi i Kubie dokuczać. Wyrywał im zabawki, sypał piachem, rzucał w nich zabawkami. Nie wtrącaliśmy się, bo Filip rewelacyjnie sobie radził- kilkakrotnie prosił chłopca, żeby go zostawił w spokoju, mówił wprost, że nie ma ochoty na taką zabawę. W pewnym momencie widzieliśmy, że Filip był już mocno zirytowany, przeszedł taki kawał w oczekiwaniu na zabawę, a tymczasem nie mógł się bawić, bo chłopczyk dokuczał mu non stop i coraz bardziej. Co robiła mamusia? Ano nic. Z głupawym uśmieszkiem patrzyła jak jej dziecko dokucza innym. W pewnym momencie chłopczyk nazbierał cały stos plastikowych talerzyków i jeden po drugim rzucał w Filipa. Fifi chciał mu te talerzyki zabrać, a wtedy chłopczyk go uderzył. I to był ten moment, kiedy w nas się zagotowało. Mój mąż spokojnym głosem powiedział- kolego, czy ty możesz nie bić mojego syna? Nie zgadniecie co było dalej...To jedno zdanie rozpętało burzę. Matka chłopca zerwała się, zaczęła na nas wrzeszczeć, że nie mamy prawa zwrócić uwagi jej synowi, zaczęła nam grozić, że wezwie ochronę (plac zabaw należy do centrum handlowego), zaczęła się ciskać, wpadać na te leżaki, wrzeszczeć tak, że ludzie się oglądali, a jej dziecko schowało się w najdalszy kąt. My też powiedzieliśmy parę słów, bo sytuacja wyprowadziła nas z równowagi. W końcu obrażona mamusia złapała swoje dziecko i zabrała z placu zabaw wrzeszcząc na nas, że idzie sobie gdzie indziej...
Dzieci mają swój świat, swoje spory, nie zawsze warto się wtrącać. Jednak czasami sytuacja tego wymaga. Ja wiem, że dla ciebie twoje dziecko jest święte i najważniejsze, dla mnie moje też. Ale są sytuacje, kiedy trzeba spojrzeć obiektywnie. Widząc, że dzieciak dokucza innym, nie pozwala się bawić, że dzieci go proszą, żeby je zostawił w spokoju, powinnaś zareagować. Wytłumaczyć swojemu dziecku, że nie wolno innym dokuczać, sypać piachem, rzucać zabawkami. Że trzeba uszanować prośbę innej osoby jeśli jasno mówi, że nie ma ochoty na wspólną zabawę. Jeśli tego nie robisz wychowujesz taką nachalną osobę, która swoją obecnością męczy innych.
Drodzy rodzice, szanujmy siebie nawzajem, szanujmy swoje dzieci, ale także inne. Naprawdę warto od małego tłumaczyć dzieciom co wolno, a czego nie. Uczyć je, że są granice. Wszędzie, w domu, na ulicy, w sklepie, na placu, zabaw, w szkole, przedszkolu. Granice nie są niczym złym, nie ograniczają wolności. Uczmy dzieci szanować dobro wspólne i szanować innych ludzi.
Bycie obiektywnym rodzicem bywa bardzo ciężkie. Widzę to po innych bo sama nie mam dzieci.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, obiektywizm nie jest częstą cechą u Polaków nie tylko jeśli chodzi o dzieci :)
UsuńGranice dla bezpieczeństwa! Jestem na tak!
OdpowiedzUsuńPrzykra sytuacja. Na szczęście my nie trafiliśmy jeszcze nigdy na takie zachowania dzieci i rodziców. Raczej w drugą stronę - spotykamy często się z reakcją "nie wolno" - rodzicami - helikopterami krążącymi nad swoimi maluchami, zakazującymi biegania (bo się spocisz), wspinania ( bo upadniesz) itd. TO też nie jest fajne, bo tacy opiekunowie wtrącają się w każdą interakcję dzieci, przerywając ją i nie dając im sposobności do rozwiązania trudności na swój sposób.
OdpowiedzUsuńPrzesada w żadną stronę nie jest dobra.
UsuńSzanujmy się wzajemnie i określajmy granice dla swoich dzieci.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Twój mąż zwrócił uwagę, ja też nie mam oporów by zwracać uwagę dzieciom na placach zabaw jeśli ich zachowanie kłuje w oczy lub w jakiś sposób przeszkadza/zagraża innym dzieciom, nie tylko moim. Nie raz już słychałam tekst "to tylko dziecko wolno mu" no NIE kurde, nie WSZYSTKO wolno.
OdpowiedzUsuńOkreślenie granic daje Dzieciom poczucie bezpieczeństwa i dlatego warto je określać bardzo jasno i precyzyjnie
OdpowiedzUsuń