Świętokrzyskie na trzy dni- nasza wycieczka

 W dzisiejszym wpisie wyjątkowo nie będzie recenzji, ponieważ chciałabym podzielić się z Wami wspomnieniami z bardzo fajnej wycieczki. Być może zainspiruję kogoś do odwiedzenia tych samych miejsc. Sama często korzystam z blogów planując nasze rodzinne wyjazdy, więc i Was gorąco do tego zachęcam. Nasza wycieczka rozpoczęła się w czwartek, a zakończyła w sobotę. Trwała więc trzy dni i dwie noce, które uwaga- po raz pierwszy z dziećmi spędzaliśmy nie w pensjonatach, ale w namiocie, zatrzymując się na campingach. Celem naszego wyjazdu było województwo świętokrzyskie. 

W drogę wyruszyliśmy w czwartek około godziny 7 rano, w pierwszej kolejności kierując się do rezerwatu Skałki "Piekło" pod Niekłaniem. Położony jest on około 160 km od Lublina. Na miejsce dotarliśmy około godziny 10. Aby dotrzeć do skałek trzeba przejść szeroką leśną ścieżką, a następnie skręcić w lewo tak, jak wskazuje drogowskaz. My niestety skręciliśmy za wcześnie przez co trochę błądziliśmy, ale ostatecznie udało nam się dojść do celu. Skałki są naprawdę zjawiskowe! Są to pięknie uformowane formacje skalne z licznymi grotami i zakamarkami. Robi to naprawdę świetne wrażenie- nie da się tego opisać, trzeba po prostu zobaczyć. Cała trasa to około 1.5 km. Zeszło nam tam niecałe 2 godziny. 













Następnie nawigację ustawiliśmy na Kielce, do których mieliśmy około 40 km. Po drodze załatwiliśmy kemping (o tym za chwilę) i udaliśmy się do rezerwatu przyrody Kadzielnia. Samochód zaparkowaliśmy na osiedlu i spacerkiem doszliśmy do tego majestatycznego miejsca. Kadzielnia to piękne miejsce, w którym skały górują nam małym jeziorkiem. Wokół utworzone są punkty widokowe. Spacerować można również dołem. Wejście na sam teren Kadzielni jest bezpłatne. Natomiast miłośnicy mocniejszych wrażeń mogą sobie wykupić zjazd tyrolką lub zwiedzanie jaskiń. Miłym zaskoczeniem były bezpłatne toalety przy rezerwacie. 






Następnie nasze kroki skierowaliśmy do centrum. Przeszliśmy najpierw Aleją Sław, czyli alejką wzdłuż której ciągną się popiersia sławnych osób, a później pięknym parkiem miejskim

Ponieważ byliśmy bardzo głodni kolejnym punktem wycieczki był obiad, na który udaliśmy się główną ulicą miasta, czyli ul. Sienkiewicza. Wybraliśmy pizzerię "Dębowa" przy ulicy Koziej i to był strzał w 10, ponieważ pizza okazała się przepyszna, autentycznie chyba najlepsza jaką jedliśmy w całym życiu. Po tej kulinarnej uczcie udaliśmy się na dalsze zwiedzanie Kielc. Spacerowaliśmy idąc po prostu przed siebie i podziwiając to, co nam się trafi po drodze. Tym sposobem zobaczyliśmy kilka instalacji artystycznych z rowerami w roli głównej, kilka ciekawych ławeczek, pomnik dzika oraz piękny Pałac Biskupów Krakowskich. 






Po tym długim spacerze wsiedliśmy w samochód i podjechaliśmy do rezerwatu Ślichowice. Tam spędziliśmy jednak dosłownie chwilę, bo byliśmy już bardzo zmęczeni. Rezerwat to ciekawa formacja skalna. Na górze znajduje się punkt widokowy z widokiem na miasto. 



 

Po tak intensywnym dniu nadszedł czas na upragniony odpoczynek. Tak jak wspomniałam już wcześniej załatwiliśmy sobie miejsce noclegowe, którym był kemping "Moto-raj" znajdujący się pod Kielcami, za miejscowością Miedziana Góra. Kemping okazał się świetny. Jest to miejsce położone na ogrodzonym leśnym terenie, z polankami, na których można rozbić namiot, czy postawić kampera lub przyczepę. Cena bardzo przystępna (zapłaciliśmy za jedną noc około 70 zł za naszą czwórkę+namiot+samochód). Na miejscu są czyste, zadbane toalety oraz kabiny prysznicowe. Choć jest szczyt sezonu na miejscu było ledwie kilka kamperów, dzięki czemu było cicho i bez kolejek do sanitariatów. Bardzo polecam to miejsce! Bardzo byliśmy ciekawi, czy chłopcom spodoba się spanie w namiocie, czy nie będą się bali. Na szczęście złapali kempingowego bakcyla. Kuba po obudzeniu się rano powiedział: "Ale super się spało", więc już wiemy, że możemy planować kolejne namiotowe wycieczki. 


 

Aby nie tracić czasu, w piątek zaraz po śniadaniu zapakowaliśmy cały majdan do samochodu i udaliśmy się w dalszą drogę. Naszym pierwszym celem był zamek w Chęcinach, który już od dawna bardzo chciałam  odwiedzić. Zamek majestatycznie wznosi się na wzgórzu, więc mogliśmy go podziwiać już z samochodu: 


Pod zamkiem znajduje się darmowy parking. Aby dostać się do samego zamku trzeba wejść kawałek pod górę, a następnie pokonać trochę schodków. Po drodze można już podziwiać widoki na okolicę. 



Za wejście na teren zamku zapłaciliśmy 50 zł (bilet rodzinny). W środku oglądać można zamkowy dziedziniec, dwie wieże, z których rozciąga się genialny widok, loch, skarbiec. Jest tam również sala tortur oraz dodatkowe atrakcje w postaci dyb, klatek, koła fortuny, herbów rycerskich. W cenie biletu można sobie zrobić zdjęcie w stroju rycerskim. Dodatkowo można sobie wykupić zdjęcie na koniu, wybicie monety oraz strzały z łuku. Są też stoiska z pamiątkami. Dodatkowo na terenie całego zamku znajdują się kody Qr, dzięki którym można posłuchać ciekawostek na temat zamku. Miejsce jest świetne i warte odwiedzenia. Zamek warto opuścić tylnym wyjściem, ponieważ wtedy możemy przejść umieszczoną dookoła alejką z figurami polskich królów i królowych.








Po Chęcinach pojechaliśmy do miejscowości Busko-Zdrój. Tam pospacerowaliśmy ładnym parkiem, gdzie zostaliśmy jednocześnie niemiło zaskoczeni. Okazało się bowiem, że umieszczona w parku tężnia jest ogrodzona, a wejście na jej teren jest płatne. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim i powiem szczerze, że czuję się rozczarowana, ponieważ raczej nie tak powinny wyglądać miejscowości uzdrowiskowe. Humor poprawiło mi natomiast dobre jedzenie w Bistro Słoneczne, gdzie podniebienie uraczyliśmy pysznymi pierogami. Do wieczora pospacerowaliśmy jeszcze po miejscowości bezskutecznie szukając jakiegoś placu zabaw dla dzieci. 




Noc tym razem spędziliśmy na kempingu Camp&Rest Gacki. To miejsce podobało nam się dużo mniej od poprzedniego. Co prawda kemping jest duży, zadbany, a na jego terenie znajduje się jeziorko i plac zabaw. Jednak choć cena była dużo wyższa (za jedną noc 96 zł), to warunki o wiele gorsze. Na tak wielkim terenie jest zbyt mało toalet oraz kabin prysznicowych. W dodatku prysznice są dodatkowo płatne! Do tego ogrom ludzi, a więc i niestety w jednym obozowisku impreza do drugiej w nocy przez co nie mogliśmy się wyspać. Całe szczęście, że byliśmy tam tylko na jedną noc i znowu rano zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę, już powrotną do domu. 


Oczywiście nasza droga nie polegała jedynie na siedzeniu w samochodzie i jechaniu do celu. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze kilka miejsc.

Pierwsze z nich to sosna na szczudłach, będąca pomnikiem przyrody. Znajduje się ona nieopodal miejscowości Busko-Zdrój. 



Kolejne miejsce to miasteczko Szydłów, zwane polskim Carcassone. To ciekawe miasto, w którym zachowały się mury obronne z czasów średniowiecza. Miasteczko jest nimi otoczone, co robi ciekawe wrażenie i dodaje niesamowitego klimatu. Ogólnie miasteczko bardzo przyjemne i niesamowicie spokojne. Na jego terenie znajduje się zamek, ale zwiedzanie go już sobie odpuściliśmy. Zwiedzać można również synagogę. My natomiast pospacerowaliśmy uliczkami, wstąpiliśmy na ładny plac zabaw oraz obeszliśmy dookoła średniowieczny kościółek. 








Kolejnymi przystankami w podróży były Opatów oraz Ostrowiec Świętokrzyski, gdzie nie zwiedzaliśmy nic konkretnego, robiąc sobie po prostu krótkie spacery. Na koniec spontanicznie zrobiliśmy postój w Emilcinie, przez który akurat przejeżdżaliśmy. Podobno w latach 70 miało tam miejsce spotkanie z kosmitami i lądowanie ufo. W Emilcinie znajduje się pomnik upamiętniający to wydarzenie oraz tablice informacyjne, gdzie można poznać historię spotkania z obcymi. 


Do domu dotarliśmy około 16, wykończeni upałem, ale zadowoleni z wycieczki i bogatsi w nowe doświadczenia i wspomnienia. Choć świętokrzyskie jest piękne, to jednak odnieśliśmy wrażenie, że dość drogie w porównaniu do innych odwiedzanych przez nas miejsc. Oczywiście my odwiedziliśmy jedynie niewielką namiastkę tego, co oferują te tereny.

Komentarze

  1. Znam niektóre z tych miejsc, resztę mam do nadrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podróżowanie z dziećmi jest fantastyczne, bo zaczynamy dostrzegać zupełnie inne rzeczy na które wczesniej nie zwracalismy uwagi. My naszego młodego targaliśmy po świecie do 18 roku zycia, potem neistety już nie chciał

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej