ZooPark 2017

W niedzielę wybrałam się z Filipkiem na Lubelską Wystawę Zoologiczną Zoopark. Chciałabym napisać kilka słów o tym wydarzeniu.
Bilety kupiłam online kilka dni wcześniej, aby uniknąć stania w kolejkach (a były ogromne!). Na wystawę pojechaliśmy w niedzielę rano, aby uniknąć największych tłumów. I faktycznie to było dobre posunięcie, bo jeszcze mogliśmy wszystko w miarę sprawnie obejrzeć. Koło południa było już bardzo ciasno! Na wystawę pojechałam z Filipkiem autobusem, co było dla niego dodatkową atrakcją.
Wydarzenie odbywało się w hali targowej. Przybyło mnóstwo zwierząt- psy, koty, gryzonie, kuce, konie, lamy, wielbłąd, króliki, fretki, węże i wiele innych. Filipek chętnie wszystkie oglądał i niektóre głaskał. Bardziej jednak interesowała go strefa zabaw dla dzieci, gdzie na najmłodszych czekało sporo atrakcji. Filip układał klocki, bawił się wagą, grał w piłkę i rysował.
Czy było warto? I tak i nie, z przewagą tego drugiego.
Właściwie jedyny plus to możliwość obejrzenia różnych zwierząt, pokazania dziecku czegoś nowego. Takie wydarzenia są dla dzieci ogromną atrakcją, ale gdyby nie strefa zabaw Filip po półgodzinie byłby znudzony. Niestety minusów jest znacznie więcej.
Po pierwsze, to co dla nas wydaje się świetną rozrywką dla zwierząt jest po prostu MĘCZARNIĄ. Dwa dni poupychane w ciasnych klatkach, a dookoła tysiące ludzi. Zapachy, hałas, tysiące rąk, które chcą dotknąć. Naprawdę szkoda mi było tych zwierzaków, bo całe to wydarzenie to dla nich ogromny stres.
Do tego stoiska z balonami, które co chwilą pękają powodując dodatkowy hałas.
Bilety także nie należały do najtańszych, a i tak za dodatkowe atrakcje trzeba było dopłacać (np. malowanie buziek czy zabawa na dmuchańcach, nie wspominając już o parkingu, który podobno kosztował 15 zł!). Tysiące ludzi, ścisk, hałas, awanturujące się dzieci, ciężko było się dopchać, aby zobaczyć niektóre rzeczy.
Na wystawie byłam pierwszy raz i raczej ostatni. Nie lubię takich tłumów. Lubię zwierzęta, ale przykro mi, kiedy pomyślę o tym jak się męczą. Filipkowi natomiast bardzo się podobało, ale to oczywiste, że dla dzieci takie wydarzenia są atrakcyjne. Mimo wszystko cieszę się, że pojechaliśmy, spędziliśmy razem dzień i przekonaliśmy się jak to wszystko wygląda w praktyce.










Komentarze

  1. Nie lubię tego typu imprez, w zamkniętych halach, gdzie są tłumy. A zwierzaczki na pewno miały niemało stresu :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wolę chyba wyprawy do zoo, w sezonie zawsze mamy roczny bilet wykupiony, więc chadzamy tam bardzo często na spacery.
    Pozdrawiam,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, my do zoo chętnie na wiosnę, kiedy pobudzi się część zwierzaków. Tylko córy wyrastają i niedługo temat przestanie być aktualny, ale lubimy, lubimy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam, że gdy jako dziecko zobaczyłam wystawę zwierzaków, które przywiózł cyrk i tez siedziały w takich ciasnych klatkach,to później miałam traumę i odmówiłam jakiekolwiek wizyty w cyrku. Zresztą zostało mi to do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, to zwierzaki faktycznie nie miały najlepszych warunków. W zamkniętych halach..

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne zwierzaczki! I jaki Filipek zadowolony! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie też robią podobne wystawy ale na znacznie mniejszą skalę. Nie ma tłumów, zazwyczaj wystawa jest na świeżym powietrzu i nie ma balonów. Generalnie nie jest głośno, więc też zwierzaki się nie męczą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej