Humor słowny #6

Kolejna dawka humoru w wykonaniu mojego Filipa;)

Filip prosi mnie, żebym urodziła jeszcze jednego Kubusia. Snuje swoje rozważania przez jakiś czas. Po mniej więcej godzinie, kiedy się bawił Kubuś coś tam mu popsuł. Filip na to:
-Zabieraj go!
-A podobno chciałbyś jeszcze jednego Kubusia
-Tak, ale grzecznego

Ja: -Filip a ty się znowu do czekolady dobrałeś?
A Fifcio z niewinną miną: -tak, ale to było przez przypadek

Krzysiek do mnie: -masz przerąbane
A Filip:-ona ma porąbane

Podpuściłam Filipka, żeby mi poopowiadał skąd się biorą jajka. Cała nasza rozmowa trwała około 10 minut, podczas gdy ja skręcałam się ze śmiechu, Filip bardzo poważnie wszystko opowiadał.
-Filip skąd się biorą jajka?
F: -Kury mają takie sprytne pupki i tam się robi jajko
-A co się później z nim dzieje?
F: -ono się znosi
-ale jak? samo się znosi?
F: -bo wiesz, dziadzio Józio wkłada kurce rękę w pupkę i wyjmuje to jajko

Po chwili Fifi uzupełnił:
-bo wiesz dziadzio ma takie długie ręce i wyjmuje jajko

Kiedy troszkę pociągnęłam temat, zmienił zdanie i opowiedział tak:
-dziadzio łapie kurę, ona mu siada na rękę i jak podskoczy to wypada jajko (tu nastąpiło demonstrowanie jak to mniej więcej wygląda)

-Filipku, a po co jest w takim razie kogut?
-Kogut? Do piania

Kiedy już opanowałam atak śmiechu, zadałam Filipkowi jeszcze jedno pytanie:
-Filipku, a skąd się biorą dzieci?
-najpierw jest w niebie z aniołkami, później dziecko jest w brzuchu u mamy. Mama jedzie do doktora, doktor robi jej uśmiech na brzuchu i wyjmuje dziecko.

Jakie to proste;D Uśmiech na brzuchu to blizna po cesarskim cięciu, Filipek jak ją zobaczył to stwierdził, że mam uśmiechnięty brzuch.


Filip zostawił jakieś resztki jedzenia w pokoju. Powiedziałam mu, że nie można jedzenia zostawiać, bo mu się zaplęgną karaluchy. Filip koniecznie chciał zobaczyć jak wygląda karaluch, więc mu pokazałam zdjęcia w internecie. Po kilku dniach przychodzi do mnie i mówi:
-Mamo, możesz mi jeszcze raz pokazać te karaluchy?
-A czemu? Przecież ci już pokazywałam.
-Bo mi się odpamiętały


-Filip chodź dam ci porzeczki
-nie chcę, bo one są już spleśniałe
-nie są spleśniałe, to są świeże co dziadzio przywiózł
-i nie mają ani jednego pleśnia? :D

Filip nabił sobie dziś guza. Kiedy wróciłam z zakupów i dałam mu kupione autko, powiedział:
-nie kupuj mi już więcej autek, bo już mam bardzo dużo, nie ma sensu.
Chyba ten upadek mu zaszkodził:D

Krzysiek wymyślał Filipkowi bajkę. Zaczął mu opowiadać o jakiejś Krysi malarce. Kiedy powiedział, że Krysia mieszka na 10 piętrze, Filip uradowany spytał:
-naprawdę?
-no nie, to tylko bajka
I Filip się obraził:D:D:D

I na koniec jeszcze pokażę wam ostatnią pracę Filipka. Wycięłam mu produkty z gazetki i miał posegregować na owoce, warzywa, do picia oraz produkty na kanapkę. Zobaczcie jak przyporządkował pomidor- zamiast do warzyw, to do produktów na kanapkę. Ale trzeba przyznać, że pomyślał logicznie;)




Komentarze

  1. Fajne he he :D zwłaszcza o jajku i kurze hi hi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę pomidor jest owocem! Serio :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej