Jesienną porą wybraliśmy się na wycieczkę do naszej pięknej stolicy. Szczerze mówiąc zupełnie tego nie planowaliśmy. Ale kiedy okazało się, że moja siostra nie ma jak dojechać na lotnisko, to pomyśleliśmy "czemu nie?". Tym bardziej, że płaciła za paliwo. I tym sposobem w środku tygodnia zrobiliśmy sobie rodzinny wypad.
Po zwiedzeniu zoo skierowaliśmy się na cmentarz. Jest tam pochowana moja siostra cioteczna, która zmarła 5 lat temu na białaczkę. Do dziś nie mogę pogodzić się z jej odejściem...Rzadko mam okazję odwiedzać jej grób, ale jak już jestem w Warszawie, jest to dla mnie punkt obowiązkowy.
Prosto z cmentarza zebraliśmy się w drogę powrotną. Baliśmy się warszawskich korków, ale na szczęście nie było tak źle. Filip usnął jak tylko ruszyliśmy i spał uwaga-do momentu wyjazdu z Warszawy. A później aż do Lublina nie zmrużył oka. Na szczęście bardzo lubi podróżować i nie mamy z nim większych problemów nawet przy dłuższej trasie. Choć wiadomo, że momentami zaczyna marudzić i cały czas muszę go czymś zajmować. Za jakiś czas koniecznie będziemy musieli kupić tablet i specjalne uchwyty do jego zamontowania w aucie, dzięki czemu synek będzie mógł w podróży oglądać np. bajki czy piosenki dla dzieci.
Do domu wróciliśmy przed 20, potwornie zmęczeni, a jednocześnie zadowoleni z wycieczki. W tym sezonie to pewnie już ostatnia. Choć liczę na to, że jesień jak najdłużej będzie nas rozpieszczała piękną pogodą!
Plan był taki, że wyjedziemy w nocy, zostawimy siostrę na lotnisku (miała być tam o 6), a sami pojedziemy zwiedzać Warszawę. Jednak okazało się, że godzina wylotu została zmieniona i Paulina musiała być na lotnisku już o 4 rano. Nie było więc opcji, żeby od 4 chodzić po mieście, a tym bardziej siedzieć z dzieckiem w samochodzie. Z tego powodu postanowiliśmy pojechać dzień wcześniej i przenocować u naszej cioci.
Jak to zwykle bywa,wyjechaliśmy później niż było zaplanowane, droga się dłużyła i u cioci byliśmy dopiero o 20:30. Filipek był niesamowicie dzielny! Nie spał całą podróż, usnął dopiero 15 minut przed końcem trasy. Miałam nadzieję, że na śpiocha przeniosę go do mieszkania i będzie spał już do rana. Jednak, kiedy tylko zobaczył,że jest w obcym domu błyskawicznie przeszła mu ochota na spanie. Zaczął biegać, zwiedzać, otwierać wszystkie szafki (przy okazji stłukł cioci wazon:/). Na szczęście później położył się grzecznie spać. Obudził się jedynie w nocy, kiedy moja siostra szykowała się do wyjścia (ale nie ma się co dziwić-potwornie hałasowała!).
Rano zjedliśmy u cioci śniadanie i wyruszyliśmy do samego centrum Warszawy. Mąż musiał załatwić służbową sprawę w ambasadzie. Na szczęście okazało się, że obok jest park-Ogród Krasińskich, więc mieliśmy gdzie pospacerować.
Później postanowiliśmy wybrać się do zoo. Początkowo myśleliśmy o Starówce lub Łazienkach, ale doszliśmy do wniosku, że Ogród Zoologiczny dużo bardziej zainteresuje Filipka. I nie myliliśmy się. Filip był bardzo zadowolony i z dużym zainteresowaniem oglądał zwierzęta. Najbardziej spodobało mu się wielkie akwarium, w którym przy samej szybie pływały ryby.
Po zwiedzeniu zoo skierowaliśmy się na cmentarz. Jest tam pochowana moja siostra cioteczna, która zmarła 5 lat temu na białaczkę. Do dziś nie mogę pogodzić się z jej odejściem...Rzadko mam okazję odwiedzać jej grób, ale jak już jestem w Warszawie, jest to dla mnie punkt obowiązkowy.
Prosto z cmentarza zebraliśmy się w drogę powrotną. Baliśmy się warszawskich korków, ale na szczęście nie było tak źle. Filip usnął jak tylko ruszyliśmy i spał uwaga-do momentu wyjazdu z Warszawy. A później aż do Lublina nie zmrużył oka. Na szczęście bardzo lubi podróżować i nie mamy z nim większych problemów nawet przy dłuższej trasie. Choć wiadomo, że momentami zaczyna marudzić i cały czas muszę go czymś zajmować. Za jakiś czas koniecznie będziemy musieli kupić tablet i specjalne uchwyty do jego zamontowania w aucie, dzięki czemu synek będzie mógł w podróży oglądać np. bajki czy piosenki dla dzieci.
Do domu wróciliśmy przed 20, potwornie zmęczeni, a jednocześnie zadowoleni z wycieczki. W tym sezonie to pewnie już ostatnia. Choć liczę na to, że jesień jak najdłużej będzie nas rozpieszczała piękną pogodą!
No to Wam się fajnie ułożyło. Takie nieplanowane wycieczki są najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam, że gdzieś pomiędzy Warszawą a Lublinem jest fajny park: http://farmailuzji.pl/ Może i tam kiedyś zajedziecie ;)
Słyszeliśmy o tym parku i nawet widzieliśmy po drodze drogowskaz. Na pewno kiedyś się wybierzemy, ale jak Filipek będzie starszy, bo myślę,że to nie jest dobre miejsce dla małego dziecka, mogłoby się przestraszyć albo jakichś lęków nabawić.
OdpowiedzUsuńO! A właśnie się zastanawiałam czy już nie za zimno na zoo. TO może my też się wybierzemy :).
OdpowiedzUsuń