Pójdziemy ajciu, a moze na lowelek?

Spotkaliście się z takim zjawiskiem, ze dorośli stosują wesołe słowotwórstwo podczas mówienia do dzieci? Od zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego wiele osób mówi do dzieci w bardzo specyficzny sposób. Seplenienie,wymyślanie nowych słów. Ajciu zamiast na spacer, mlimli, a nie mleko. Po co? Przecież dziecko uczy się prawidłowej wymowy od nas-dorosłych. Kiedy my mówimy rowelek, zamiast rower, to skąd dziecko ma wiedzieć jak wymówić tą nazwę poprawnie?
Od zawsze wiedziałam, że do swojego synka będę mówić normalnie, tak, aby miał szansę osłuchać się z prawidłowym brzmieniem języka. Nie sądzę, aby prawidłowa wymowa, bez seplenienia była dla malucha gorzej przyswajalna niż specyficzny "język dla dzieci".
O tyle o ile niektóre wyrażenia rzeczywiście są dla dziecka prostszym komunikatem np.be, czy am, to kompletnie nie rozumiem sensu zastępowania słów ich dziwnymi zamiennikami. Może wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale mnie osobiście strasznie irytuje to seplenienie do dzieci. Wierzę w to, że dzięki temu, że czytam Filipkowi książeczki i mówię poprawną polszczyzną, będzie on szybciej uczył się mówić i to mówić prawidłowo. Niestety pokolenie naszych rodziców ma głęboko zakorzenione używanie języka dla dzieci, kilka razy już słyszałam jak niektóre osoby wyrażały się do Filipka właśnie w ten dziwny sposób. Poprosiłam nawet mamę, aby tego nie robiła.

-zobacz, hau hau
-babciu, przecież to pies!

Taką rozmowę kiedyś miałam okazję usłyszeć. Wiadomo, że małe dzieci uwielbiają wyrazy typu hau hau,miau,miau, muuuu. Nie twierdzę absolutnie, że używanie ich jest złe-wręcz przeciwnie-jest ważnym etapem rozwoju. Jednak kiedy oglądam z Filipkiem książeczkę z obrazkami mówię: "to jest piesek. Piesek robi hau hau, to jest kotek-kotek robi miau miau, a to krówka, która robi muuu". Czy nie brzmi to lepiej? Efekt użycia wyrazów dźwiękonaśladowczych jest, a przy okazji używamy prawidłowych określeń.

Mówienie do dziecka w sposób normalny nie jest trudne. Wystarczy uświadomić sobie, że jest to człowiek, jak każdy inny, tylko trochę mniejszy;)


Z Filipkiem wychodzę na spacer, a nie "ajciu":




Komentarze

  1. 1) ja mam ochotę strzelać do ludzi za takie gupie zdrabnianie i nie jest to twierdzenie oparte wyłącznie na moim widzimisię, ale stoi za tym fachowa opinia
    2) bardzo ujęło mnie sformułowanie "język dla dzieci". Że też nikt nie wpadł wczesniej na to, że powinien się on właśnie tak nazywać. W literaturze jest "język dziecięcy", co sugeruje, że dzieci się nią posługują; "język nianiek", "mowa macierzyńska" - a co z ojcami na przykład? i tymi matkami, które tak nie mówią?; "mowa skierowana do dzieci" - to w ogóle nie uwzględnia faktu seplenienia i zdrabniania, można skierować do dzieci normalną mowę. JĘZYK DLA DZIECI, o to to to !
    3) "ajciu" w formie bodajże "hajci" pojawia się na przykład już w pseudopoezji Mikołaja Reja właśnie w znaczeniu "iść na spacer", stare, normalnie funkcjonujące słowo, ale oczywiście potoczne. Niestety przetrwało do teraz i niszczy mózgi.
    4) Anetka bardzo świadoma mama :) Oby mniej takich, bo zostanę bez pracy, ahhhahaa ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedziałam,że się ze mną zgodzisz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie nie wiem czemu się tak mówi do dzieci;) Ja czasami tak mówię do psa, ale tylko czasami hehe;) A co do poprawnej polszczyzny, to jest to bardzo ważne, żeby mówić do dziecka poprawnie. Mam uczniów w szkole, których rodzice mówią gwarą i te dzieci nie umieją mówić poprawnie. Do tego mają strasznie ubogie słownictwo. Także jest to bardzo ważne jakiego języka używamy mówiąc do dzieci:)
    Pozdrawiam,
    L.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej