Ospa wietrzna

Mamy już za sobą pierwszą chorobę wieku dziecięcego- ospę wietrzną;) Nie wiem, gdzie Filipek to złapał, bo nie spotykał się z żadnymi dziećmi. Mamy pewne przypuszczenia, że stało się to na wieczornym dyżurze pediatrycznym, na którym byliśmy z Filipkiem, kiedy miał wirusówkę. Zgadzałoby się to, bo do pojawienia się pierwszych objawów ospy minęło nieco ponad 2 tygodnie ( a tyle wirus się wylęga), a w poczekalni było wtedy kilkoro dzieci. A może złapał po prostu na spacerze lub w sklepie? Nie mam pojęcia. Z ospą jest taka historia, że dziecko zaraża zanim jeszcze zorientujemy się, że jest chore i wirusik swobodnie może się przemieszczać.
U Filipka zaczęło się od jednej krosteczki, która wyskoczyła mu przy uchu. Akurat była u nas moja mama i kiedy powiedziałam, że ta krostka mi się nie podoba, że to może ospa to mama stwierdziła, że jestem przewrażliwiona;) Około południa pojawił się stan podgorączkowy. Na wszelki wypadek zrezygnowaliśmy ze spaceru. Wieczorem wyskoczyło kilka kolejnych krostek, w tym  we włosach, a to dla ospy bardzo charakterystyczne. Na drugi dzień Filipek był już cały zsypany, na szczęście bez gorączki. Jak zwykle nie dostaliśmy się do przychodni, więc zaczekaliśmy do wieczora i podjechaliśmy na nocną służbę zdrowia. Byłam praktycznie pewna, że to wiatrówka, ale chciałam, żeby lekarz potwierdził i postawił pieczątkę w książeczce zdrowia. Takie choroby chcę mieć na piśmie. Nie pomyliłam się. Pani doktor zaleciła smarowanie fioletem gencjanowym i w razie swędzenia podawanie wapna i fenistilu. Do tego oczywiście rezygnacja z wychodzenia na dwór. Fiolet, codziennie kąpiele (nie wyobrażam sobie nie kąpać dziecka, kiedy jest chore), codzienna zmiana ubranka i obyło się bez żadnych leków. Gorączka pojawiła się tylko jednego wieczoru, przy ostatnim wysypie krostek, ale na szczęście szybko spadła po paracetamolu (wyczytałam, że przy ospie nie powinno się stosować ibuprofenu). Filipek, pomimo, że był zsypanny dość mocno, to chorobę zniósł bardzo dobrze. Nie drapał krostek, nie marudził. Gdyby nie fioletowe plamy nie byłoby widać, że coś mu dolega. Bałam się, czy mój czyścioszek pozwoli smarować się gencjaną, ale na szczęście Filip był tym zachwycony. Sam się nastawiał, żeby robić mu "pykpyk" a potem chodził i podziwiał:D


Nowe krostki pojawiały się mniej więcej przez 5 dni. Później zaczęły przysychać i zamieniać się w strupki. Wyszliśmy nawet na spacer, bo szkoda było nie skorzystać z pięknej pogody. W sumie ospa trwała u nas 2 tygodnie- od pojawienia się pierwszej krostki do odpadnięcia wszystkich strupków. W miejscach, w których strupki odpadły zostały jeszcze ślady, ale wkrótce powinny one całkiem zniknąć. Filipek krostek nie drapał, więc nie powinny zostać blizny.
Teraz, z perspektywy czasu cieszę się, że tą ospę mamy już za sobą i Filipek ma spokój na całe życie. Ale na początku nie było mi do śmiechu- kilka dni wcześniej zorientowałam się, że jestem w ciąży. Przeraziłam się, że ospa może wpłynąć na rozwijające się maleństwo. Oczywiście siadłam do Internetu (tak wiem, ze dr google to nie najlepszy doradca...) naczytałam się przerażających rzeczy. Pomimo, że rozsądek mówił mi, że ospę miałam w dzieciństwie, więc nie zachoruję, to jednak i tak bardzo się bałam. Jeszcze pediatra mnie nastraszyła i kazała jak najszybciej zgłosić się do swojego lekarza. Co prawda w pierwszym trymestrze ryzyko dla płodu jest bardzo nikłe, no ale jest. Wiatrówka groźna jest w 2 trymestrze- dziecku grozi wtedy tzw. zespół ospy wietrznej wrodzonej. W trzecim trymestrze też wirus nie pozostaje dla dziecka obojętny.
Po panice postanowiłam rozsądnie działać. Chciałam zbadać sobie poziom przeciwciał, jednak okazało się, że na wynik czekałabym 2 tygodnie. Próbowałam na szybko dostać się do lekarza, ale też się nie udało. Na szczęście kilka dni później miałam umówioną wizytę. Pani doktor uspokoiła mnie, mówiąc, że skoro przechodziłam ospę to nic nie powinno się stać. Powiedziała też, że jedyne co mogłam zrobić to na szybko udać się do lekarza zakaźnika, ale musiałabym to zrobić zaraz po zauważeniu objawów u syna. Na szczęście nie zachorowałam i mogę być spokojna o zdrowie maleństwa.
Także w naszym domu walka z ospą już wygrana! :)

Komentarze

  1. Dobrze ,że macie to za sobą.W Uk dzieci z ospą chodza normalnie do szkóly przedszkola ito-więc pewnie i nas to czeka .Chociaż Lili bawiła już się z dzieckiem z ospą w centrum dla dzieci i nie zaraziła się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Filipek :( Moja droga najszczersze gratulacje :) Dbaj teraz o siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że już macie ospę za sobą ;-) i ze Filipek przeszedł ja w miarę lagodnie:-)
    Gratulacje! Filipek będzie miał rodzeństwo! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że już macie ospę za sobą ;-) i ze Filipek przeszedł ja w miarę lagodnie:-)
    Gratulacje! Filipek będzie miał rodzeństwo! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdeczne gratulacje dla Was! To wspaniałe, że Wasza rodzina się powiększy! Już nie mogę się doczekać Twoich wpisów o przygotowaniach na przyjście maleństwa i całej reszty! :D Pozdrawiam i ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. my właśnie teraz przechodzimy ospę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedactwo, ja pamiętam kiedy miałam ospę to aż na gałce ocznej mi się zrobiło ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego poprzedni komentarz został usunięty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ usuwam wszystkie komentarze z linkami. Nie życzę tu sobie zakamuflowanych reklam. Proszę sobie próbować zarabiać gdzieś indziej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej