Pierwsze koty za płoty, czyli o tym, jak nam się podoba w szkole

Dosłownie chwilę temu przeżywałam jak to będzie, kiedy Filip pójdzie do pierwszej klasy. Jeszcze przed chwilą czułam ten stres pomieszany z ciekawością, a tymczasem moje dziecko jest już uczniem prawie półtora miesiąca!
Choć miałam wiele obaw co do tego, czy posłanie sześciolatka do pierwszej klasy było na pewno dobrym pomysłem, teraz już wiem, że tak. Ostatnio rozmawiałam z Filipa wychowawczynią i obie zgodnie stwierdziłyśmy, że to było najlepsze co mogłam dla dziecka zrobić. Nie będę się już rozpisywać o powodach tej decyzji, bo o tym szczegółowo pisałam kilka miesięcy temu (klik).

Filip doskonale odnalazł się w pierwszej klasie. On dosłownie zakochał się w szkole. Uwielbia chodzić na lekcje, wszystko mu się podoba, w panią jest wpatrzony jak w obrazek. A co najważniejsze w żaden sposób nie odstaje od starszych rocznikowo dzieci. No i to co istotne- rozwija się! Przyswaja nowe wiadomości, nabywa nowych umiejętności- tego nie byłoby, gdyby został w zerówce. W jego przypadku powtarzanie zerówki okazałoby się ogromnym błędem.
Moje największe obawy budziła nauka pisania- Filip choć zna litery od dawna niespecjalnie lubił je pisać. A tymczasem w szkole nawet pisanie mu się spodobało, a już szczególnie pisanie słów i zdań! To czego się bałam, okazało się dużą przyjemnością dla mojego dziecka.

W pierwszej klasie najbardziej zaskoczył mnie fakt, że dzieci od pierwszego dnia funkcjonują już w normalnym rytmie szkoły. Dostają oceny, wychodzą na przerwy, mają nawet sprawdziany. Na szczęście Filip bez problemu się w tym odnalazł.
Miłym akcentem są darmowe podręczniki, nawet do angielskiego. Kupować musieliśmy jedynie książkę do religii.
Bardzo podoba mi się istnienie librusa, czyli dziennika elektronicznego, dzięki któremu na bieżąco możemy monitorować oceny dzieci, a także kontaktować się z nauczycielami. Jest to ogromne ułatwienie!
Obawiałam się również noszenia przez Filipa ciężkiego plecaka i tutaj również spotkało mnie miłe zaskoczenie ponieważ większość książek zostaje w klasie, do domu zabierane są tylko te, w których jest praca domowa.

Jestem bardzo zadowolona z tego, że mój syn jest już w pierwszej klasie, a jeszcze bardziej zadowolony jest sam uczeń, który zawsze powtarza "mamo, pierwsza klasa jest tysiąc razy lepsza od zerówki!". I choć materiał jest naprawdę obszerny, a przerabianie go dość intensywne Filip radzi sobie doskonale.
Po raz kolejny podkreślę- każde dziecko jest inne i nie można generalizować, czy powinno się puszczać sześciolatka do szkoły, czy też nie. Sama zawsze byłam temu przeciwna, podobnie jak wychowawczyni Filipa, jednak okazało się, że mam dziecko wyjątkowe, więc moim obowiązkiem jest zapewnić mu jak najlepsze warunki do rozwoju. Wiem na pewno, że Kubuś nie zacznie szkoły rok wcześniej, bo jest zupełnie inny od brata i emocjonalnie na 100% nie będzie na to gotowy.
A więc drodzy rodzice wpatrujcie się w swoje dziecko, podążajcie za nim i podejmujcie najlepsze decyzje dla dziecka, a nie dla społeczeństwa. Mi każdy odradzał posłanie Filipa do pierwszej klasy, ale posłuchałam siebie i głosu specjalistów, którzy pracują z dziećmi od lat. Nie miałam nawet jednej chwili, w której żałowałabym tej decyzji!

Komentarze

Polub nas na Facebooku:)

Moje zdjęcie
Aneta S.
Mama Filipa (ur.2013 r.) i Kubusia (ur.2015 r.). Miłośniczka książek, zarówno tych dla dzieci, jak i literatury dla dorosłych. Fanka zabaw kreatywnych, puzzli i wycieczek po Polsce. Żłobkowa ciocia, która kocha swoją pracę:)

Archiwizuj

Pokaż więcej

Etykiety

Pokaż więcej