Podobno język polski jest jednym z najtrudniejszych. Ale, czy wiecie, że wiele słów, których używamy na co dzień przywędrowało do nas z innych języków? Z łaciny, z jidysz, z angielskiego, czy niemieckiego. Słowa te tak dobrze zaadoptowały się do naszego języka, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że zostały zapożyczone. I muszę Wam powiedzieć, że wytropienie takich słówek i poznanie ich przeszłości jest naprawdę ciekawe.
Weźmy przykład sprzed kilku dni. W Internecie znalazłam mem, w którym różne kraje mówią o tym, jak w ich języku jest herbata. W większości krajów słowiańskich jest to słowo "czaj" lub bardzo podobne. Natomiast Polska, jak zwykle odbiega od reszty i serwuje nam słowo "herbata" zupełnie niepodobne do czaju i brzmiące dużo trudniej. Razem z siostrą zaczęłyśmy się więc zastanawiać skąd u nas wzięła się ta "herbata" i jak się okazało jest to połączenie łacińskiego "herba" określającego zioła z chińskim "te" oznaczającego liść krzewu herbacianego. Ciekawe prawda? A takich smaczków jest dużo więcej, o czym możecie się przekonać sięgając po fantastyczną nowość wydawniczą, jaką jest książka "Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych" Michała Rusinka.
Jest to książka przygotowana z myślą o dzieciach, ale tak naprawdę to pozycja dla całej rodziny. Podzielona jest na kilka rozdziałów, a w każdym z nich znajduje się kilka słów, które zostały zapożyczone z innych języków. Każde słówko zostało krótko objaśnione, a informacje te są naprawdę ciekawe i zaskakujące. Kto by pomyślał, że np. słowo berek pochodzi od żydowskiego Berek, co oznaczało zdrobnienie od niedźwiedzia, a kabanos z ukraińskiego, gdzie kaban to po prostu wieprz.
W książce wyjaśniono pochodzenie wielu słów, które używamy na co dzień. Są tu wyrazy związane z kuchnią, szkołą, zabawami, łazienką, mieszkaniem, sportem, warsztatem, czy garderobą. Oczywiście nie zabrakło również wyjaśnienia tytułowego wihajstra, ale pochodzenia tego wyrazu wam nie zdradzę. Najlepsze jest samodzielne odkrywanie treści w książce.
Muszę Wam powiedzieć, że nas ta książka ogromnie zainteresowała, a w szczególności mojego Filipa. Często po nią sięga, w później przychodzi i mówi mi, co ciekawego wyczytał.
Oczywiście omawiając ten tytuł nie można zapomnieć o ilustracjach, bo jak już pewnie zauważyliście na zdjęciach- książka jest świetnie ilustrowana. Uwielbiam taki styl obrazków w książkach dla dzieci, więc dla mnie to dodatkowy aspekt, który sprawił, że "Wihajster" mnie oczarował. I nie jestem w tym odosobniona- w moim mieście była nawet ostatnio wystawa ilustracji z książki oraz spotkanie z autorem- Michałem Rusinkiem.
Dodam jeszcze, że niektóre typowo polskie wyrazy również zawędrowały do innych języków- o tym można przeczytać na końcu książki.
"Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych" to zdecydowanie pozycja, po którą warto sięgnąć całą rodziną. Gwarantowane przyjemne wrażenia estetyczne, wzbogacenie wiedzy, dobra zabawa i poznanie wielu ciekawostek.
Książkę znajdzie na stronie wydawnictwa Znak- kliknij tutaj
Komentarze
Prześlij komentarz