Jakiś czas temu na portalach społecznościowych pokazały się wpisy o treści #MeToo. Wstawiają je kobiety, które doświadczyły w swoim życiu molestowania seksualnego. Molestowanie to nie tylko gwałt, to także szereg innych rzeczy.
Ja również doświadczyłam w swoim życiu takiej sytuacji. Byłam wtedy jakoś w 6 miesiącu ciąży. Było około godziny 18, ale środek zimy, więc już całkiem ciemno. Wracałam autobusem od rodziców. Usiadłam sobie na samym końcu. Kilka przystanków dalej wsiadł młody mężczyzna. Zwróciłam na niego uwagę, bo wydał mi się znajomy. Możliwe, że na przykład chodziliśmy do jednej szkoły. Był niewiele starszy ode mnie, przystojny, na pewno go gdzieś wcześniej spotkałam. Na palcu pięknie połyskiwała mu obrączka. Ubrany w koszulę, garniturowe spodnie i elegancki płaszcz. Nigdy nie pomyślałabym, że coś może być z nim nie tak!
Po kilku chwilach mężczyzna przybliżył się do mnie, stanął tak,że całkowicie zagrodził mi możliwość zmiany miejsca. Zaczął na mnie napierać i w końcu ocierać się kroczem o moje kolana (siedziałam na podwyższonym siedzeniu). Przemknęło mi przez myśl, że to niemożliwe, że mi się wydaje. Ale on ocierał się coraz bardziej. Zaczęłam się bać, nie miałam jak wstać, bałam się zrobić jakikolwiek ruch, żeby nie uderzył mnie w brzuch. W głowie kołatała mi tylko jedna myśl-muszę uważać na dziecko. Grzecznie poprosiłam, żeby się odsunął i mnie nie dotykał, powiedziałam, że jestem w ciąży i źle się z tym czuję. On jednak powiedział tylko "jeszcze chwilkę" i ocierał się dalej, czułam jego przyrodzenie na moich nogach. To były sekundy, mnie zaczął paraliżować strach. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam chłopaka który siedział na siedzeniu przede mną (był zajęty rozmową z dziewczyną, myślę,że nie zauważył, że coś się dzieje). Powiedziałam tylko- niech mi Pan pomoże, bo ten człowiek mnie molestuje. Wtedy autobus zatrzymał się na przystanku i zboczeniec wystraszony uciekł...
Byłam w szoku i przyznaję, że nic z tym nie zrobiłam. Marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się bezpieczna w domu. Dopiero kiedy emocje opadły myślałam co mogłam zrobić inaczej, na przykład mogłam krzyczeć. W tamtej chwili myślałam jednak tylko o tym, że muszę chronić dziecko.
Od tamtego dnia nigdy nie siadam na końcu autobusu.
Najbardziej przerażające jest to, że zboczeńcem może być każdy. Tamten człowiek zupełnie nie wyglądał na takiego...Miał nawet żonę.
W swoim życiu spotkałam tego typu ludzi trzy razy. Tydzień po tamtym wydarzeniu natknęłam się na człowieka, który onanizował się w autobusie pełnym ludzi.Natomiast za pierwszym razem byłam jeszcze dzieckiem. Razem z siostrą spacerowałyśmy sobie po osiedlu, kiedy zauważyłyśmy mężczyznę chodzącego z przyrodzeniem na wierzchu. Bardzo nas to rozbawiło, więc pobiegłyśmy do domu pochwalić się mamie, co widziałyśmy (eh te dzieci). Oczywiście tego dnia mama już nas nie wypuściła z domu.
Po co dzisiaj taki wpis? Bo myślę, że o takich rzeczach trzeba głośno mówić. Uczulać kobiety, a także dzieci na takie sytuacje. Reagować, aby zboczeńcy nie czuli się bezkarni. Ja do dzisiaj żałuję, że nie poszłam na policję. Wtedy jednak wstydziłam się i bałam, że ne potraktują mnie poważnie. Teraz po pięciu latach wyciągam wnioski. Każda taka sytuacja powinna być zgłaszana. Każdy zboczeniec powinien ponieść karę.
Ja również doświadczyłam w swoim życiu takiej sytuacji. Byłam wtedy jakoś w 6 miesiącu ciąży. Było około godziny 18, ale środek zimy, więc już całkiem ciemno. Wracałam autobusem od rodziców. Usiadłam sobie na samym końcu. Kilka przystanków dalej wsiadł młody mężczyzna. Zwróciłam na niego uwagę, bo wydał mi się znajomy. Możliwe, że na przykład chodziliśmy do jednej szkoły. Był niewiele starszy ode mnie, przystojny, na pewno go gdzieś wcześniej spotkałam. Na palcu pięknie połyskiwała mu obrączka. Ubrany w koszulę, garniturowe spodnie i elegancki płaszcz. Nigdy nie pomyślałabym, że coś może być z nim nie tak!
Po kilku chwilach mężczyzna przybliżył się do mnie, stanął tak,że całkowicie zagrodził mi możliwość zmiany miejsca. Zaczął na mnie napierać i w końcu ocierać się kroczem o moje kolana (siedziałam na podwyższonym siedzeniu). Przemknęło mi przez myśl, że to niemożliwe, że mi się wydaje. Ale on ocierał się coraz bardziej. Zaczęłam się bać, nie miałam jak wstać, bałam się zrobić jakikolwiek ruch, żeby nie uderzył mnie w brzuch. W głowie kołatała mi tylko jedna myśl-muszę uważać na dziecko. Grzecznie poprosiłam, żeby się odsunął i mnie nie dotykał, powiedziałam, że jestem w ciąży i źle się z tym czuję. On jednak powiedział tylko "jeszcze chwilkę" i ocierał się dalej, czułam jego przyrodzenie na moich nogach. To były sekundy, mnie zaczął paraliżować strach. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam chłopaka który siedział na siedzeniu przede mną (był zajęty rozmową z dziewczyną, myślę,że nie zauważył, że coś się dzieje). Powiedziałam tylko- niech mi Pan pomoże, bo ten człowiek mnie molestuje. Wtedy autobus zatrzymał się na przystanku i zboczeniec wystraszony uciekł...
Byłam w szoku i przyznaję, że nic z tym nie zrobiłam. Marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się bezpieczna w domu. Dopiero kiedy emocje opadły myślałam co mogłam zrobić inaczej, na przykład mogłam krzyczeć. W tamtej chwili myślałam jednak tylko o tym, że muszę chronić dziecko.
Od tamtego dnia nigdy nie siadam na końcu autobusu.
Najbardziej przerażające jest to, że zboczeńcem może być każdy. Tamten człowiek zupełnie nie wyglądał na takiego...Miał nawet żonę.
W swoim życiu spotkałam tego typu ludzi trzy razy. Tydzień po tamtym wydarzeniu natknęłam się na człowieka, który onanizował się w autobusie pełnym ludzi.Natomiast za pierwszym razem byłam jeszcze dzieckiem. Razem z siostrą spacerowałyśmy sobie po osiedlu, kiedy zauważyłyśmy mężczyznę chodzącego z przyrodzeniem na wierzchu. Bardzo nas to rozbawiło, więc pobiegłyśmy do domu pochwalić się mamie, co widziałyśmy (eh te dzieci). Oczywiście tego dnia mama już nas nie wypuściła z domu.
Po co dzisiaj taki wpis? Bo myślę, że o takich rzeczach trzeba głośno mówić. Uczulać kobiety, a także dzieci na takie sytuacje. Reagować, aby zboczeńcy nie czuli się bezkarni. Ja do dzisiaj żałuję, że nie poszłam na policję. Wtedy jednak wstydziłam się i bałam, że ne potraktują mnie poważnie. Teraz po pięciu latach wyciągam wnioski. Każda taka sytuacja powinna być zgłaszana. Każdy zboczeniec powinien ponieść karę.
Uważam, że trzeba o tym głośno mówić! Ja spotkałam jako dziecko człowieka, który chciał mi zapłacić za "popatrzenie". Eh... dobrze, że byłam z grupą koleżanek, dobrze, że ten chory człowiek nie chciał niczego więcej. Dobrze, że sam w końcu spłoszony uciekł. Mówi się o tym, ze dzieci powinny mieć więcej swobody, np. same wracać ze szkoły do domu, że rodzice przesadzają z kontrolą... Szczerze mówiąc, gdy myślę o tamtej sytuacji, drżę na myśl, że mogła by spotkać moją córkę...
OdpowiedzUsuńCzęść ludzi zignoruje to i uzna, że nie ma tematu. Tak było u mnie, gdy w piątek napisałam post i opublikowałam na fb.
OdpowiedzUsuńWarto o tym mówić. Kobiety często w takich sytuacjach czują sie zbyt zawstydzone, żeby mówić o sprawie, a to nie one powinny się wstydzić.
OdpowiedzUsuńGdy miałam z 12 lat wracałyśmy koleżanką ze szkoły i nagle usłyszałyśmy jak facet, który idzie za nami mówi: "Dużego mam?". Jako małe dziewczynki nie wiedziałyśmy zupełnie o co chodzi, więc się odwróciłyśmy. Wiadomo co zobaczyłyśmy, na szczęście byłyśmy prawie u mnie pod domem. Mój tata niemal w sekundzie wybiegł z domu, ale zboczeńca już nie było.
OdpowiedzUsuńWiele razy zastanawiałam się dlaczego to w znacznej przewadze mężczyźni dopuszczają się takich aktów i są przy tym bezkarni.
OdpowiedzUsuńKoszmarne jest to, że stroną, która czuje się zwykle winna jest ofiara molestowania, najczęściej kobieta :(